Mielec

Zaczęło się wieczorem. Na drodze, którą jechała Kasia było ślisko, a wycieraczki ledwo dawały radę, aby usunąć z szyby śnieg. Wtedy spostrzegła dwie sylwetki skulone pod lichą wiatą przystanku. Zawróciła. Dzieci były kompletnie przemoknięte i przemarznięte. Podwiozła ich do domu, który stał daleko od szosy. Skromny, szary w tej zawierusze jakby sam się kulił z zimna. Nie weszła do środka, ale wkrótce od pań z pomocy społecznej dowiedziała się, że rodzina mieszka  w okropnych warunkach. Takie były początki Stowarzyszenia „Piękne Anioły”. W ciągu trzech lat wyremontowało ponad siedemdziesiąt  dziecięcych mieszkań.

Karolina wyrastała w domu, w którym pomaganie innym było tak oczywiste jak poranna kawa. Było zadaniem. Dwa lata pracowała jako wolontariuszka w domu dziecka. Nie potrafi o tym zapomnieć do dziś. I od zawsze brała udział w akcjach charytatywnych oraz takich  jak „Czyste Tatry”.  W czasie kolejnej edycji, przed dwoma laty właśnie w czasie sprzątania tatrzańskich szlaków Karolina Sołowow spotkała Katarzynę Konewecką-Hołój. Zaczęły rozmawiać. Karolinę ujęła opowieść o pracy „Aniołów”. O dzieciach, które w wyremontowanych pokojach stawiają taboret z miską, wlewają do niej ciepłą wodę i tak odbywają codzienne mycie. Poruszona tym obrazem postanowiła, że skoro „Anioły” remontują dziecięce pokoje, to ona znajdzie sposób, żeby budować dzieciom łazienki.
Tak ugruntował się kolejny filar fundacji  „Fabryki Marzeń”.

Od tej pory rozpoczęła się współpraca. Do pomocy nie są wynajmowane ekipy remontowe. Angażują się same rodziny w miarę ich możliwości, sąsiedzi, strażacy, harcerze, sportowcy, koła gospodyń wiejskich, przedsiębiorcy i każdy,  kto zechce się przyłączyć. Pomagają więźniowie i młodzież z poprawczaka. Pracują bez wynagrodzenia, ale przecież nie za darmo, bo ich praca budzi szacunek. Przestaje się liczyć, czy ukradłeś kiedyś samochód, jeśli teraz zmieniasz innym świat na lepsze. Szacunku za pieniądze się przecież nie kupi. Ani ciasta, które dzieci upieką, żeby podziękować. A kto więźniom ostatnio upiekł ciasto?
To poruszające historie. Nic dziwnego, że zainteresowali się nimi dziennikarze. Ktoś wspomniał, że to przecież gotowy pomysł na serial. Ktoś zrozumiał, że warto byłoby go zrobić, bo pokaże jaką wartość ma charytatywna praca. Karolina podjęła się znalezienia sponsorów dla takiej produkcji i ten  zdawałoby się nierealny pomysł dwóch szalonych dziewczyn  zaczął nabierać kształtów.

Bohaterem pierwszego odcinka jest rodzina z Woli Otałęskiej koło Mielca.
Gimnazjalistka Ania musi wstać o piątej rano, przygotować śniadanie młodszej, niepełnosprawnej siostrze oraz choremu ojcu, podać im leki, ubrać – niby zwykła codzienność, jednak dla 12-letniej dziewczynki to duże wyzwanie.

Po śmierci mamy, od 3 lat przejęła główne obowiązki w rodzinie. Jej młodsza siostra, 8-letnia Agnieszka od urodzenia cierpi na padaczkę oraz wrodzone zwichnięcie prawego stawu biodrowego. Ojciec walczy z chorobą Parkinsona, która całkowicie odebrała mu kontrolę nad własnym ciałem. Trudna rzeczywistość jaka spadła na 12-latkę spowodowała, że Ania musiała szybko wydorośleć.  Zamiast bawić się z rówieśnikami, opiekuje się siostrą i ojcem, dba o ich leczenie, m.in. co 4 miesiące organizuje dla Agnieszki transport na specjalistyczne leczenie w Lublinie oraz co 3 miesiące w Rzeszowie. W domu przez nieszczelne okna hula wiatr, a niesprawne urządzenia w łazience utrudniają codzienną higienę.
Trudną sytuację zauważył sąsiad z pobliskich Górek i zaprosił do rodziny Stowarzyszenie „Piękne Anioły” i Fundację „Fabryki Marzeń”. Do Woli Otałęskiej pojechała też ekipa telewizyjna. Co się wtedy wydarzyło zobaczycie w sobotę, 12 marca o godz. 12.20 w TVP1.

Strona audycji na Facebooku ”Cztery kąty, anioł piąty” .